Pled z wełny czesankowej - rozbiór krytyczny

Na wstępie powinnam pogratulować sobie systematyczności. Tak też robię. Dziękuję staram się. 
I zapewnić, że jeśli ktoś z Was - drodzy czytelnicy - zechce śledzić tego bloga na stałe, to błagam nie nastawiajcie się, że zacznę publikować 5 razy w tygodniu. To nie realne. 
Bo jak ktoś kiedyś powiedział: Najfajniejszy w tym wszystkim jest ten element zaskoczenia.  

W podobnym tonie zaczyna się historia bohatera dzisiejszego posta (postu) - tytułowego pledu (pleda) vel. koca. 
Wzięto mnie z zaskoczenia. A że wszystko można i da się - kwestia czasu i pieniądza. Nie pozostało mi nic innego jak tylko się zgodzić. 

Na blogach o podobnej tematyce wyczytacie że dziewczyny chcą, marzą, pragną posiadać (zrobić) taki pled, niektóre spełniają swoje zachcianki, dla innych to ciągle sfera marzeń bo to dosyć droga inwestycja - i nie przypadkiem używam w tym miejscu tego określenia. Nota bene podobno taki chunky knit blanket to podobno hit tego jesienno - zimowego sezonu. Może -  nie wiem, jestem słaba w podążaniu za trendami. 
Co do mnie widywałam w sieci podobne projekty, wyglądały całkiem estetycznie - ale jakoś nie zaiskrzyło. 

Z dużymi obawami rozpoczęłam zgłębiać temat czesanki. 
1. Gdzie nabyć
2. Za ile nabyć
3. Jaką ilość nabyć
4. No i ostatecznie co zrobić aby TO: 

zmieniło się w TO:

Odpowiem w odwrotnej kolejności. 

Coś co zwykle wygląda na bardzo skomplikowane jest zazwyczaj banalnie proste.  
I to jeden z tych przykładów. Nawet jeśli za pierwszym razem nie wyjdzie, to za drugim wyjdzie na pewno.
Nie zamierzam pokazywać filmów instruktażowych i tworzyć przydługich opisów, bo uważam że wszystko co trzeba wiedzieć aby taki pled zrobić zostało już powiedziane i pokazane - osobiście nie czuje potrzeby aby to powielać. 
W sieci roi się od tutoriali wystarczy zajrzeć TUTAJ lub TUTAJ a wszystko powinno się udać. 
I bez obaw nie będzie potrzebny ani kij od szczotki, ani żadne rurki pcv (choć pomysłowość podziwiam) nie polecam również kupować gigantycznych drutów ciężkich w obsłudze - tutaj wystarczą jedynie twoje dłonie.

Równie nieuzasadnione obawy miałam odnoście tego gdzie kupić taką ilość czesanki. Przeszukałam w pierwszej kolejności znane mi pasmanterie internetowe - nie znalazłam. Po drodze natknęłam się na zupełnie nieznane mi sklepy (producentów)  z fajnymi rzeczami do rękodzieła i tak po nitce do kłębka trafiłam na Allegro. Zainteresowanym zakupem radzę zacząć od Allegro - kwestia oszczędności czasu. 
Znajdziecie tam aukcje z ilością czesanki dedykowaną dokładnie do zrobienia takiego właśnie pledu (mój ma wymiary ok 120 cm X 180 cm) i jest to  ok 4 do 5 kg wełny. 

Co do wartości natknęłam się na dwie półki cenowe. Tańsza wełna z owiec polskich lub hiszpańskich oraz droższa z merynosów australijskich. Klientka zdecydowała o zakupie tańszej więc tym samym nic nie mogę powiedzieć o droższej. 

Podsumowując 
1. Ilość zużytej wełny - w moim przypadku 5 kg 
2. Wymiary - jak już wyżej wspomniałam ok 120 cm X 180 cm. Robiłam z ok 20 oczek.
Nie należy się tym jednak sugerować przy swoich pracach. Podawanie dokładnych wymiarów w tak wielkim projekcje w mojej opinii mija się z celem, zleży z ilu oczek robicie, czy robicie ciasno czy luźniej, jakiego ściegu używacie - ten do którego odsyłają wskazane wyżej tutoriale to tylko jeden przykładowy z którego akurat ja skorzystałam.
3. Czas wykonania - ok 3 godzin - jak na kogoś kto robił z takiej wełny pierwszy raz tempo iście ekspresowe - zwłaszcza że obyło się bez poprawek bo wełna układała się całkiem dobrze. Trzeba jednak pilnować aby pasmo się nie skręcało. 









Jak na laika w pracach z wełną czesankową uważam efekt końcowy za całkiem udany. Jak by to doprecyzować - wyszła mi piękna dekoracja

Aż zapiera dech w piersiach i brakuje słów. 

No dobra wystarczy, powiem wprost taki pled nadaje się tylko do leżenia i wyglądania. 
I jeżeli robisz go albo kupujesz w takim celu czuję się rozgrzeszona. 
Taka wełna jest bardzo delikatnym produktem i należy się z nią obchodzić z wielką ostrożnością. 
W robótce należy uważać aby zbyt mocnym pociągnięciem nie przerwać pasma, sama wełna zostawia za sobą długie kłaczki. 
Gotowy pled jest niezwykle delikatny w dotyku, miękki, przyjemny i bardzo puszysty - ale nie należy zapominać że przy tym bardzo ciężki.
Co gorsza wełna ma to do siebie, że ulega filcowaniu, raczej prędzej niż później pojawią się na niej zmechacenia - można je usunąć nożyczkami lub golarką do ubrań - i jest to naturalny proces. 
I najlepsze na koniec - czyszczenie tylko chemiczne. Należy zapomnieć o praniu domowym sposobem. Taki pled to gabaryt wśród zwykłych domowych koców i kocyków i nawet jak spróbujesz go upchnąć do pralki (czego osobiście nie polecam) to nie powinien mieć styczności z wodą. Zwiększy swoją wagę dwukrotnie i ulegnie sfilcowaniu. 
A jeśli posiadasz w domu zwierzęta? Tego nie chce sobie nawet wyobrażać. 

Jeżeli jesteś osobą praktyczną i nabywasz rzeczy aby ich używać, ciągać za sobą w każdy kąt mieszkania  i nie rozstawać się z nimi na krok, a przy tym jesteś kociarą lub psiarą (kociarzem lub psiarzem) - to taki pled nie posłuży Ci zbyt długo - warto więc rozważyć czy aby wart jest swojej ceny. 
A jeśli celebrujesz posiadanie takich przedmiotów i dbasz o nie z należytą starannością - czytaj: inwestujesz swój czas i pieniądze w utrzymanie ich w jak najlepszym stanie - to warto. 

I na tym zakończę, bo nadal jestem wewnętrznie rozdarta. Nic się nie zmieniło, chociaż dane mi było na własnej skórze przetestować pracy z wełną czesankową. Bardzo bym chciała ją pokochać - bo piękna jest mimo swej niepraktyczności - ale w dalszym ciągu nie zaiskrzyło. Bywa. 







Sweter z Ingi - Włóczki Warmii

Korzystając z okazji że akurat dzisiaj mam dzień wolny - i nie jest to wcale urlop - kilka słów o wełnianym sweterku. Nie jest to może temat na lipcowe popołudnie, ale praca którą chcę TU pokazać i powiedzieć kilka słów o włóczce której użyłam do jego zrobienia. A wiem, że jak dzisiaj tego nie zrobię potem może nie być ku temu okazji. 
Z góry uprzedzam - nie mam zdjęcia na człowieku, ani nawet na manekinie - bo manekina nie mam. 


Sweter powstał z jednego motka włóczki Inga  (100% wełny owczej) zakupionej w sklepie internetowym Włóczki Warmii
Zamówiłam wówczas dwa motki, w różnych odcieniach. Ten z którego prezentuję dzisiaj sweterek to listopadowy czas. Drugi z motków to odcień morskie oko (na zdjęciach poniżej). W wielkim skrócie 
włóczki o odcieniach 68 i 77 (dane z załączonej metki). Motek 77 ten zielony - waga 310 g. 


 Motek 68 - ten jesienny miał wagę 330 g.
 Niby wiem na co wydaje swoje pieniądze. I że na każde 100 g. tej włóczki przypada ok 500 m długości, ale jakoś tego nie przetrawiłam w sobie i kiedy po otrzymaniu przesyłki zobaczyłam wielkość tych motków to się miło zaskoczyłam. Naprawdę pierwszy raz widziałam na żywo tak duże włóczkowe precle. 
A kolory sami widzicie piękne, głębokie intensywne i soczyste. Aż chce się więcej takich przesyłek. 

No tak wszystko pięknie, ale włóczki nie od podziwiania są, ale od robienia i dopiero potem podziwiania. 
Na stronie sklepu przy konkretnym motku można znaleźć jego opis. Jedyne co mogę potwierdzić od siebie to, to że: 
- to prawda włóczka jest lekko szorstka - ale to taka przyjemna wełniana szorstkość - po praniu faktycznie lekko zmiękła 
- włóczka ta nie "może", ale na pewno będzie podgryzać i to nie tylko osoby o delikatnej skórze, ale wszystkie. Jedno jest pocieszające - piękno wymaga poświęceń.
- to prawda zawiera źdźbła trawy i to momentami bardzo pokaźne (nawet do 8 cm) - ale to nie problem, bardzo łatwo je podczas pracy wyciągnąć, ale zdarzają się też takie które są tak skrzętnie wkręcone w nić i niewidoczne przy pracy, że dopiero w gotowym kawałku widać że coś jednak wystaje. 
- rwie się, doprecyzowując - miejscami jest bardzo cieniutka, ogólnie to nie problem bo zwykle te cieńsze odcinki raczej wytrzymują naciąganie nitki i się jakoś wkomponowują w robótkę, ale zawsze jest ta niepewność: zerwie się, nie zerwie, chyba się zerwie, raczej się nie zewie, o zerwała się - ale, jak na taki metraż to naprawdę na palcach jednej ręki można policzyć te zerwania. Poza tym to raczej nie problem urwać z tej wełny kawałek nitki (bez pomocy nożyczek). Grubość wełny to 6/1 na druty 2-4, ja robiłam na 3,5 wygląda to bardzo dobrze.


Wełna jest wydajna - sweter jest dosyć długi, po zblokowaniu i wyschnięciu długość całkowita to: ok 75 cm. rozmiar S/M. Zostało jeszcze kilka małych moteczków w sam raz na jakieś mitenki, lub rękawiczki. 
Wełna dobrze się blokuje, ale - dosyć mocno rozciąga. Niby zrobiłam wcześniej próbkę, którą uprałam i wysuszyłam, ale o ile długość swetra mi odpowiada, o tyle z długością rękawów trochę przesadziłam i chyba je poprawie, bo musiała bym je podwijać, a to nie zawsze mi pasuje. 


Sweter robiłam na drutach z żyłką od góry. Wielkim plusem takiej pracy jest to,
 że nie trzeba takiej dzianiny zszywać ponieważ można ją robić w jednym kawałku, - no chyba że ktoś się uprze i każdą część (przód, plecy, rękawy) robi równocześnie na jednych drutach a potem sobie szyje bo np. bardzo lubi to robić to proszę bardzo. Osobiście nie przeszkadza mi zszywanie, ale nie taki był zamysł. 
Także dzianina jak już wspomniałam powstała w jednym kawałku, żeby jednak trochę zamieszać i nadać jako takiego kształtu (żeby sweter trzymał fason) zrobiłam w miejscach gdzie zwykle dzianina jest zszywana "oszukany szew". Tzn. jak widać na zdjęciach sweter robiony jest prawymi oczkami, dla odmiany w miejscu gdzie przypadał by szew (połączenie przodu z tyłem oraz rękawy) przerabiałam jedno oczko na lewo, widać to na poniższym zdjęciu. 


Można również na bieżąco robótkę przymierzać i ewentualnie korygować jak coś pójdzie nie tak. Nie ma takiego komfortu przy pracach które zszywamy. Bo przymierzyć i ocenić czy wszystko poszło zgodnie z zamierzeniem możemy dopiero jak już "to najgorsze" zrobione. A jak coś trzeba poprawić? Ręce opadają. 
Nie gloryfikuje jakoś specjalnie robienia bez zszywania, bo to co zszyte jednak lepiej trzyma kształt. Ale dobrze jest ocenić na początku jaki chcemy mieć efekt i ten wizualny i ten użytkowy.   
Problemem dziergania od góry jest oczywiście rozliczenie ilości oczek jakie należy przeznaczyć na przód, tył, rękawy, i nie ma tu jednej złotej metody, ponieważ wszystko zależy od tego z jakiej włóczki robimy, jakiego rozmiaru drutów używamy, w jakim rozmiarze chcemy mieć dzianinę, no i ścieg. Można by tak pewnie wymienić jeszcze kilka czynników, ale to już temat na odrębny post. 
Na zakończenie mam jeszcze kilka zdjęć. I taką wewnętrzną refleksję dotyczącą opisywanej dzisiaj włóczki: CHCĘ WIĘCEJ!!!


Rękawy oraz dół swetra wykończone ściągaczem 2+2 












Koce Kocyki Kocysie

Długo mnie nie było. Od czego by tu zacząć? Może nawiązując do ostatniego posta zaprezentuję efekt pracy nad kocykiem. Niestety nie ma zdjęć gotowej robótki, ponieważ prosto z drutów został przekazany do wysyłki. Ale mam zdjęcia mniej więcej z półmetka kocykowej przygody. Co tu dużo mówić, czas popatrzeć. 






Mam niezbite przekonanie że ta włóczka (przypominam Himalaya Dolphin Baby) stworzona jest do wzorów warkoczowych. Skąd ta pewność? A no stąd, że niesiona zachwytem nad efektem końcowym zrobiłam kilka ciekawych moim zdaniem projektów. 

Trochę drutami, trochę szydełkiem powstały całkiem zacne dziecięce zestawy - kocyk oraz podusia z wypełnieniem. 
Kilka uwag technicznych, włoczka przerabiana szydełkiem znika w mgnieniu oka. Na podusię o wymiarze mniej więcej 35 x 35 cm, przerabianej półsłupkami potrzeba niemalże dwóch motków. Ścieg jest jednak solidnie ścisły i wygląda to naprawdę dobrze, ponadto po użyciu wypełnienia (bez dodatkowej poszewki) nie ma opcji, aby cokolwiek bez celowej ingerencji mogło się wydostać. Bardzo zadowala mnie ten efekt. 
Nie wiem jak wyglądałby kocyk robiony półsłupkami  - czy nie byłby zbyt sztywny ? - jedno jest pewne - zjadłby więcej włóczki niż ten robiony na drutach. 
Co do wzorów warkocze, warkocze, warkocze i oczka prawe - ponieważ za każdym razem prezentują się bardzo ładnie. Można to zweryfikować na poniższych zdjęciach:













Sporo tego, wiem.
Mam jeszcze kilka ciekawych pomysłów, i kilka fajnych kolorów na uwadze, więc w tym temacie jeszcze na pewno coś się zadzieje. 
Postaram się być bardziej systematyczna w publikowaniu postów - pewnie nie dorównam pełnoetatowym blogowym dziewiarkom, ale liczy się jakość nie ilość - i temu zadaniu najtrudniej sprostać.


 A tak nawiasem mówiąc - nie myślcie że dziergam z uporem maniaka tylko kocyki. 

Himalaya Dolphin Bay i kordonek Maxi Madame Tricote


Nie planowałam tego, ale mam do zrobienia kolejny kocyk. Ciszy mnie to bardzo, ponieważ jestem zadowolona z poprzedniego i nie mogę się doczekać aż zacznę pracę przy kolejnym. Włóczka ponownie Himalaya Dolphin Baby, również niebieska ale inny odcień. Tym razem użyję koloru 80327 - kolor równie uroczy co poprzednio. Poniżej zamieszczę zdjęcie na którym znajdują się obie włóczki- można sobie porównać kolorystykę.





Najtrudniejsze jeszcze przede mną, trzeba zastanowić się nad wzorem. Jak już coś wymyślę na pewno pojawi się o tym wzmianka. 

Ponadto mój dzisiejszy nabytek:




Będzie z niego serwetka. Jaki będzie efekt sama nie wiem - to będzie moja pierwsza serwetka w życiu. Co by nie wyszło to pewnie trafi do mojego Wielkanocnego koszyka - o ile zdążę ją zrobić. 
O samej włóczce nic nie mogę właściwie jeszcze powiedzieć. Dostałam ją w pasmanterii jak widać na zdjęciu - bez metki. 
Ale jestem przekonana że to ten produkt:



Kolor szary, z lekkim połyskiem - wygląda naprawdę ładnie. I właściwie na chwilę obecną tyle mogę powiedzieć. 

Tymczasem na sobotnie popołudnie polecam i piękny film i piękną muzykę:
Chemia w reżyserii Bartosza Prokopowicza i ze ścieżki dźwiękowej do tegoż filmu Mikromusic feat. Skubas. 


Kocyk dla pewnego niemowlaka z Himalaya Dolphin Baby






Kiedyś buszując po pewnym sklepie internetowym dostrzegłam tę oto włóczenkę z której dane mi było wreszcie coś stworzyć, a która jest bohaterką dzisiejszego posta. Zobaczyłam, zachwyciłam się kolorami i strukturą, i nie kupiłam :(  wiadomo - żal ściska to i tamto ale zdrowy rozsądek wziął górę - po prostu jej wtedy nie potrzebowałam.
Miało być dzisiaj w ogóle o czymś innym, ale że nadarzyła się okazja (wyprawka dla maluszka) to nie mogłam jej przegapić i zaoferowałam się ekspresowo. Równie ekspresowo prześwietliłam wszystkie sklepy internetowe w poszukiwaniu odpowiedniego koloru, ale że niecierpliwy człowiek nie lubi czekać na przesyłkę poszłam do okolicznej pasmanterii - kiedyś widziałam tam coś podobnego- i była. Niecierpliwy człowiek też przepłaca. Ale nie mówmy już o cenie, dawno o niej zapomniałam - tzn. bardzo bym chciała zapomnieć.

Kilka słów o włóczce
Wrażenia dotykowe bardzo przyjemne. Miła i bardzo delikatna. Nic nie gryzie, nic nie drapie, na kocyk wprost idealna.




Parametry podane na etykiecie przez producenta (jak na załączonych obrazkach):
Skład 100% polyester.
Motek 100 g długość 120 m.
Na szydełko 4.5 mm
Na druty: 6.5 mm - ja użyłam nr 6 - próbka na 6.5 wydała mi się za bardzo luźna wolałam aby robótka była bardziej zbita.
Pranie ręczne 40 C
Próbka 10 x 10 cm - na druty 10 oczek/14 rzędów   - szydełko 14 oczek/14 rzędów






Miałam bardzo duże obawy jak włóczka zachowa się po upraniu. W sieci nie znalazłam zbyt wielu informacji na ten temat. Kilka osób robiło, ale żadna nie opisała co się dzieje z robótką po upraniu. Nie chciałam aby mój prezent okazał się niewypałem i po pierwszym kontakcie z wodą trafił do kosza tym bardziej że jak to już wcześniej napisałam niecierpliwy człowiek przepłaca. I o ile raczej nigdy nie piorę próbek w tym przypadku zrobiłam wyjątek. Efekt był taki jak się spodziewałam - mokrego psa po deszczu. Trochę mnie to przeraziło - szkoda że nie mam zdjęcia z tego etapu pracy. Po wyschnięciu próbka na szczęście wróciła do pierwotnego stanu, jestem przekonana że kocyk posłuży dłużej niż do pierwszego prania.


tu przed praniem




W efekcie powstał kocyk w rozmiarze 60 X 87 cm - miał być po 10 cm szerszy i dłuższy, ale jak zwykle coś poszło nie tak, najprawdopodobniej nie wzięłam poprawki na warkocze - że raczej mi robótkę ścieśnią. 
Pierwsze kilkanaście centymetrów dziergało się trochę opornie, robótka zupełnie nie chciała się układać - wyglądała raczej bezkształtnie i rozwlekle, nitka blokowała się na drutach nie chciała się przesuwać - a ja bałam się ją mocniej ciągnąć żeby czegoś nie popsuć ponieważ wyczytałam, że po spruciu włóczka zaczyna tracić włoski (osadzone na głównej podwójnej, ale cieniutkiej nitce) - w poprawianym rzędzie mogło by to wyglądać bardzo niekorzystnie. Przyznam że kawałeczek musiałam poprawiać a włóczka zachowała się u mnie bardzo dobrze - wszystko zostało na swoim miejscu. 
Efekt przedstawiam poniżej i proszę o wyrozumiałość bo znowu niecierpliwość wzięła górę - zdjęcia robiłam nocą. Kolor mocno odbiega od rzeczywistego, ale za to doskonale widać warkocze. W kolejnym poście postaram się nie ulegać pośpiechowi. 
Poniżej zdjęć opiszę sposób wykonania warkoczy.


















Opis wykonania:

Nie jestem biegła w schematach więc zrobię opis. 
Nabrałam na druty nr 6. - 88 oczek. szerokość 60 cm.
Przerabiałam na długość 87 cm ok 146 rzędów - tak aby wzór ładnie się zamkną.



Warkocz nr: 1. 
Skręcony w lewo z 4 oczek - 4 skrz. 2+2 p.- p. od przodu ( przełóż dwa oczka na drut pomocniczy i przełóż je z przodu robótki, przerób na prawo dwa oczka z lewego drutu, następnie przerób na prawo oczka z drutu pomocniczego)
Rz 1: oczka prawe 
Rz 2: oczka lewe 
Rz 3: 4 skrz. 2+2 p.-p od przodu
Rz 4: oczka lewe 
powtarzamy schemat 

Warkocz nr: 2.
Z 12 oczek splot do dołu - 6 skrz. 3+3 p.-p. od przodu, 6 skrz. 3+3 p.-p. od tyłu ( przełóż 3 oczka na drut pomocniczy i umieść z przodu (z tyłu) robótki, przerób na prawo trzy oczka  z lewego drutu, a następnie przerób na prawo oczka z drutu pomocniczego)
Rz 1: oczka prawe 
Rz 2: oczka lewe
Rz 3:  6 skrz. 3+3 p.-p. od przodu, 6 skrz. 3+3 p.-p. od tyłu
Rz 4: oczka lewe
Rz 5: oczka prawe
Rz 6: oczka lewe 
powtarzamy schemat 

Warkocz nr: 3.
Skręcony w prawo z 4 oczek - 4 skrz. 2+2 p.- p. od tyłu ( przełóż dwa oczka na drut pomocniczy i przełóż je z tyłu robótki, przerób na prawo dwa oczka z lewego drutu, następnie przerób na prawo oczka z drutu pomocniczego)
Rz 1: oczka prawe 
Rz 2: oczka lewe 
Rz 3: 4 skrz. 2+2 p.-p od tyłu
Rz 4: oczka lewe 
powtarzamy schemat 

Warkocz nr: 4.
Szeroki z 20 oczek - chyba najbardziej czasochłonny i wymagający uwagi w tej robótce 
Rz 1: 6 o. prawych, 4 skrz. 2+2 p.-p. od tyłu, 4 skrz. 2+2 p.-p. od przodu, 6 o. prawych 
Rz 2: oczka lewe 
Rz 3: 4 o. prawe, 4 skrz. 2+2 p.-p. od tyłu, 4 o. prawe, 4 skrz. 2+2 p.-p. od przodu, 4 o. prawe
Rz 4: oczka lewe
Rz 5: 2 o. prawe, 4 skrz. 2+2 p.-p. od tyłu, 8 o. prawych, 4 skrz. 2+2 p.-p. od przodu, 2 o. prawe
Rz 6: oczka lewe
Rz 7:  4 skrz. 2+2 p.-p. od tyłu, 12 o. prawych, 4 skrz. 2+2 p.-p. od przodu, 
Rz 8: oczka lewe 
powtarzamy schemat 

Warkocz nr: 5. 
Jak warkocz 3

Warkocz nr: 6.
Jak warkocz 2.

Warkocz nr: 7. 
Jak warkocz 3.

Niestety w żadnym miejscu robótki schematy mi się "nie zeszły" - co i jak mam robić w każdym rzędzie musiałam sobie rozpisać na kartce aby się nie pomylić. 
Z grubsza pierwszych kilka rzędów wygląda tak: 

Rz 0: wszystkie oczka (a powinno być ich 88 ) przerabiać na lewo 

Rz 1: Warkocz 1 Rząd 1 *  5 O. LEWYCH * Warkocz 2 Rząd 1 *5 O. LEWYCH * Warkocz 3 Rząd 1 *  4 O. LEWE *  Warkocz 4 Rząd 1* 4 O. LEWE *  Warkocz 3 Rząd 1 * 5 O. LEWYCH * Warkocz 2 Rząd 1 * 5 O. LEWYCH/ Warkocz 1 Rząd 1 - ta część  (plus połowa warkocza nr 4) zachowuje się jak w odbiciu lustrzanym  

Rz 2: tam gdzie w Rz 1. były oczka lewe teraz przerabiamy je na prawo, pozostałe na lewo

Rz 3: W1 RZ3/ 5 O. LEWYCH/ W2 RZ3/ 5 O. LEWYCH/W3 RZ3/ 4 O. LEWE/ W4 RZ3/ 4 O. LEWE/ W3 RZ3/5 O. LEWYCH/ W2 RZ3/5 O. LEWYCH/ W1 RZ3

Rz 4: tam gdzie w Rz 1. były oczka lewe teraz przerabiamy je na prawo, pozostałe na lewo

Rz 5: W1 Rz1 5 O. LEWYCH/ W2 RZ5/ 5 O. LEWYCH/W3 RZ1/ 4 O. LEWE/ W4 RZ5/ 4 O. LEWE/ W3 RZ1/5 O. LEWYCH/ W2 RZ5/5 O. LEWYCH/ W1 RZ1

Rz 6: tam gdzie w Rz 1. były oczka lewe teraz przerabiamy je na prawo, pozostałe na lewo

Rz 7: W1 RZ3/ 5 O. LEWYCH/ W2 RZ1/ 5 O. LEWYCH/W3 RZ3/ 4 O. LEWE/ W4 RZ7/ 4 O. LEWE/ W3 RZ3/5 O. LEWYCH/ W2 RZ1/5 O. LEWYCH/ W1 RZ3

Rz 8: tam gdzie w Rz 1. były oczka lewe teraz przerabiamy je na prawo, pozostałe na lewo

dalej powtarzamy każdy warkocz według jego schematu
 - uf jak by coś było niezrozumiałe chętnie wytłumaczę

Podsumowując - nie mogę się doczekać aż znowu coś z niej zrobię. Włóczka zachwyca jako motek. Przerobiona na kocyk zachwyca jeszcze bardziej.