Sweter z Ingi - Włóczki Warmii

Korzystając z okazji że akurat dzisiaj mam dzień wolny - i nie jest to wcale urlop - kilka słów o wełnianym sweterku. Nie jest to może temat na lipcowe popołudnie, ale praca którą chcę TU pokazać i powiedzieć kilka słów o włóczce której użyłam do jego zrobienia. A wiem, że jak dzisiaj tego nie zrobię potem może nie być ku temu okazji. 
Z góry uprzedzam - nie mam zdjęcia na człowieku, ani nawet na manekinie - bo manekina nie mam. 


Sweter powstał z jednego motka włóczki Inga  (100% wełny owczej) zakupionej w sklepie internetowym Włóczki Warmii
Zamówiłam wówczas dwa motki, w różnych odcieniach. Ten z którego prezentuję dzisiaj sweterek to listopadowy czas. Drugi z motków to odcień morskie oko (na zdjęciach poniżej). W wielkim skrócie 
włóczki o odcieniach 68 i 77 (dane z załączonej metki). Motek 77 ten zielony - waga 310 g. 


 Motek 68 - ten jesienny miał wagę 330 g.
 Niby wiem na co wydaje swoje pieniądze. I że na każde 100 g. tej włóczki przypada ok 500 m długości, ale jakoś tego nie przetrawiłam w sobie i kiedy po otrzymaniu przesyłki zobaczyłam wielkość tych motków to się miło zaskoczyłam. Naprawdę pierwszy raz widziałam na żywo tak duże włóczkowe precle. 
A kolory sami widzicie piękne, głębokie intensywne i soczyste. Aż chce się więcej takich przesyłek. 

No tak wszystko pięknie, ale włóczki nie od podziwiania są, ale od robienia i dopiero potem podziwiania. 
Na stronie sklepu przy konkretnym motku można znaleźć jego opis. Jedyne co mogę potwierdzić od siebie to, to że: 
- to prawda włóczka jest lekko szorstka - ale to taka przyjemna wełniana szorstkość - po praniu faktycznie lekko zmiękła 
- włóczka ta nie "może", ale na pewno będzie podgryzać i to nie tylko osoby o delikatnej skórze, ale wszystkie. Jedno jest pocieszające - piękno wymaga poświęceń.
- to prawda zawiera źdźbła trawy i to momentami bardzo pokaźne (nawet do 8 cm) - ale to nie problem, bardzo łatwo je podczas pracy wyciągnąć, ale zdarzają się też takie które są tak skrzętnie wkręcone w nić i niewidoczne przy pracy, że dopiero w gotowym kawałku widać że coś jednak wystaje. 
- rwie się, doprecyzowując - miejscami jest bardzo cieniutka, ogólnie to nie problem bo zwykle te cieńsze odcinki raczej wytrzymują naciąganie nitki i się jakoś wkomponowują w robótkę, ale zawsze jest ta niepewność: zerwie się, nie zerwie, chyba się zerwie, raczej się nie zewie, o zerwała się - ale, jak na taki metraż to naprawdę na palcach jednej ręki można policzyć te zerwania. Poza tym to raczej nie problem urwać z tej wełny kawałek nitki (bez pomocy nożyczek). Grubość wełny to 6/1 na druty 2-4, ja robiłam na 3,5 wygląda to bardzo dobrze.


Wełna jest wydajna - sweter jest dosyć długi, po zblokowaniu i wyschnięciu długość całkowita to: ok 75 cm. rozmiar S/M. Zostało jeszcze kilka małych moteczków w sam raz na jakieś mitenki, lub rękawiczki. 
Wełna dobrze się blokuje, ale - dosyć mocno rozciąga. Niby zrobiłam wcześniej próbkę, którą uprałam i wysuszyłam, ale o ile długość swetra mi odpowiada, o tyle z długością rękawów trochę przesadziłam i chyba je poprawie, bo musiała bym je podwijać, a to nie zawsze mi pasuje. 


Sweter robiłam na drutach z żyłką od góry. Wielkim plusem takiej pracy jest to,
 że nie trzeba takiej dzianiny zszywać ponieważ można ją robić w jednym kawałku, - no chyba że ktoś się uprze i każdą część (przód, plecy, rękawy) robi równocześnie na jednych drutach a potem sobie szyje bo np. bardzo lubi to robić to proszę bardzo. Osobiście nie przeszkadza mi zszywanie, ale nie taki był zamysł. 
Także dzianina jak już wspomniałam powstała w jednym kawałku, żeby jednak trochę zamieszać i nadać jako takiego kształtu (żeby sweter trzymał fason) zrobiłam w miejscach gdzie zwykle dzianina jest zszywana "oszukany szew". Tzn. jak widać na zdjęciach sweter robiony jest prawymi oczkami, dla odmiany w miejscu gdzie przypadał by szew (połączenie przodu z tyłem oraz rękawy) przerabiałam jedno oczko na lewo, widać to na poniższym zdjęciu. 


Można również na bieżąco robótkę przymierzać i ewentualnie korygować jak coś pójdzie nie tak. Nie ma takiego komfortu przy pracach które zszywamy. Bo przymierzyć i ocenić czy wszystko poszło zgodnie z zamierzeniem możemy dopiero jak już "to najgorsze" zrobione. A jak coś trzeba poprawić? Ręce opadają. 
Nie gloryfikuje jakoś specjalnie robienia bez zszywania, bo to co zszyte jednak lepiej trzyma kształt. Ale dobrze jest ocenić na początku jaki chcemy mieć efekt i ten wizualny i ten użytkowy.   
Problemem dziergania od góry jest oczywiście rozliczenie ilości oczek jakie należy przeznaczyć na przód, tył, rękawy, i nie ma tu jednej złotej metody, ponieważ wszystko zależy od tego z jakiej włóczki robimy, jakiego rozmiaru drutów używamy, w jakim rozmiarze chcemy mieć dzianinę, no i ścieg. Można by tak pewnie wymienić jeszcze kilka czynników, ale to już temat na odrębny post. 
Na zakończenie mam jeszcze kilka zdjęć. I taką wewnętrzną refleksję dotyczącą opisywanej dzisiaj włóczki: CHCĘ WIĘCEJ!!!


Rękawy oraz dół swetra wykończone ściągaczem 2+2 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz